czwartek, 11 września 2014

Prolog

Obudził mnie krzyk ludzi z wioski. Przyzwyczaiłam się do tego, że krzyczą z powodu zaginięcia dziecka, tylko dlatego, że dobrze ich nie pilnują. Wtedy chodziło o coś poważniejszego. Zaczęła się wojna.
Słyszałam odgłos wysadzających bomb, krzyk ludzi, którzy krztusili się własnymi łzami. Wstałam z łóżka i ostrożnie podeszłam do okna, które znajdowało się tuż przy moim łóżku. Chwyciłam zasłonę i lekko pociągnęłam w lewą stronę by zobaczyć co się dzieje. Na ziemi leżały resztki ludzkiego ciała; głowy, jelita oraz różne inne organy. Rozglądałam się bardzo ostrożnie aby nikt mnie nie zobaczył. Zobaczyłam płaczące niemowlę, które zostało porzucone na drodze, a w tamtym kierunku jechał czołg. Wiadomo, że nie mogłam wyjść z domu i je zabrać, bo zabili by i mnie, i to dziecko. Chwilę potem jej bądź jego ciało było pod pojazdem. W oczach miałam łzy i przez krótki czas nie mogłam nic widzieć. Szybko otarłam ślepia i wróciłam do wykonywanej wcześniej czynności. Po następnej stronie ujrzałam klęczącą kobietę ze związanymi rękoma oraz ustami, pomimo dużej odległości widziałam, że płakała. Patrzyłam się na nią jak nawiedzona dopóki jej łeb nie opadł na zimną glebę. Nie miałam ochoty na dalszą obserwacje, więc puściłam firankę i szybko poszłam do korytarzyka, w którym było przejście do podziemia. To była moja „kryjówka” na złe chwile, ale wtedy była dla mnie tylko schronieniem. Wiedziałam, że mój dom zostanie zniszczony kilkadziesiąt minut po mojej analizy. Bez ustanku myślałam o tym, co zauważyłam kiedy patrzyłam się jak głupia przez okno. Cały czas próbowałam odbiegać od tej myśli, ale kiedy wracałam do tematu walki miałam przed sobą wszystkie sceny, które były odgrywane na podwórzu. Chwyciłam swój zeszyt i zaczęłam przelewać wszystko na papier.
W pewnym momencie usłyszałam kroki, które chodziły po moim domu. Usłyszałam, że wykonywana czynność przez nieznajomego dąży do zakątka, w którym przesiadywałam. Fakt, że wejście do mnie było wręcz niemożliwe w tamtym momencie nie był do końca pewny. Spostrzegłam otwierającą się płytkę podłogi, czyli wejście do schronienia. Ukazała się twarz mężczyzny, tylko jednego. Po cichu zaczęłam się modlić i prosić by mnie nie zabijał. Ku mojemu zdziwieniu wszedł do środka, zamknął płytkę, podszedł do mnie i objął. Odwzajemniłam ten gest, tylko dlatego, że potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa, zwłaszcza wtedy gdy nad nami działy się najstraszniejsze rzeczy. Przez kilka minut razem siedzieliśmy w kącie przytulając się w ciszy, dopóki żołnierz nie chwycił mojej buzi w swoje ręce i popatrzył mi w oczy. Zrobiłam to samo, ale tylko na moment, ponieważ uświadomiłam sobie kogo otaczałam ramieniem. Musiałam być ostrożna, wiedziałam co się dzieje na zewnątrz, tym bardziej, że to mógł być człowiek z armii, która nas zaatakowała. Wlepiłam wzrok w podłogę, kiedy nagle chłopak się odezwał.
- Jak masz na imię? Jeśli można zapytać. - uśmiechnął się do mnie jak do starej znajomej. W takiej sytuacji on miał uśmiech na twarzy. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, albo chociaż nie dać po sobie tego poznać.
- Lily, mam nadzieje, że moje nazwisko cię nie interesuje - odpowiedziałam z zimną krwią, tak jakby mnie to w ogóle nie obchodziło, że wtulałam się w kompletnie obcą osobę. Pochyliłam głowę w jego stronę i zerknęłam na niego. - A ty? A ty jak masz na imię?
- Louis, Louis Tomlinson.
Sposób, w jaki wymówił swoje imię sprawił, że zadrżałam. Chyba to zauważył, bo popatrzył się na mnie jakbym wyznała mu miłość. Siedzieliśmy w takiej ciszy, że można było usłyszeć nasze oddechy.
- Tu jest pokój, w którym światło cię nie znajdzie. Trzymając się za ręce, gdy mury się zawalają... - szepnęłam do jego ucha.
Było tak zimno, że nawet mój oddech nie był w stanie ogrzewać moich dłoni, wręcz przeciwnie, było mi bardziej chłodno. Wiedziałam, że kiedy wymamrotałam te słowa, dreszcz obleciał ciało Louisa.
- Każdy chce rządzić światem. - bąknął, złączając nasze dłonie razem, podnosząc je do swoich ust i całując je. Położyłam głowę na jego ramieniu i moje powieki same opadły.
Chciałam następnego dnia się obudzić i zobaczyć, że to był tylko sen, ale wiedziałam, że to nie jest koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orbitka Szablonovo